Wszyscy w myloview jesteśmy zapalonymi przeglądaczami i przeglądaczkami blogów wnętrzarskich. Uwielbiamy czytać teksty, oglądać zdjęcia i – ogólnie rzecz biorąc – inspirować się, tym co wymyślili lub odkryli inni blogerzy. A ponieważ wbrew naszym entuzjastycznym przewidywaniom z zeszłotygodniowej Inspiracji Tygodnia zimy jednak nie widać, szukamy tego jedynego w swoim rodzaju magicznego zimowego nastroju właśnie na naszych ulubionych blogach. Tym bardziej, że temperatura temperaturą, ale sezonowa depresja jednak zbiera swoje żniwo, i trzeba się jakoś – estetycznie – podnieść na duchu.
Ostatnio nasze serca podbiła notka Anny z bloga Skandynawski Design (jest cudowny, odwiedźcie go koniecznie!), dowodząca naocznie – za pomocą przepięknych zdjęć wnętrz zaprojektowanych przez szwedzkie studio Bolaget – że skandynawski design może być znacznie bardziej kolorowy, niż to się zwykle wydaje. I że intensywne kolory wcale nie ujmują mu charakteru, lecz wprost przeciwnie – podkreślają to, co w nim najlepsze.
Design mroźnej Północy szturmem wziął serca ludzi z całego świata – z kilku prostych powodów. Po polsku można je wyrazić hasłami takimi jak prostota, funkcjonalność, światło i ciepło. Duńczycy mają na to jedno proste słowo: hygge. Hygge to, z grubsza rzecz biorąc, przytulność. To takie miejsce – albo, jeszcze lepiej, sytuacja w jakimś konkretnym miejscu – które wywołuje uczucia spokoju, ciepła i radości. Hygge to błogość, jakiej doświadczamy, jedząc pyszny obiad w gronie rodziny lub przyjaciół, albo gdy z ukochaną osobą popijamy grzane wino, oglądamy ulubiony serial i wiemy, że nie musimy się nigdzie spieszyć. Naczelną ideą skandynawskiego designu jest właśnie dążenie do stworzenia wnętrza, w którym można i chce się przeżywać chwile hygge.
Projektanci tworzący w stylu skandynawskim próbują ten cel osiągnąć, tworząc wnętrza, które pełne są przyjaznych materiałów – szczególnie drewna, naturalnych tkanin i ceramiki – oraz wybierając naturalną paletę kolorystyczną z przewagą bieli, beży, delikatnych brązów i szarości. Do tego zawsze starają się, aby wpuszczać do środka jak najwięcej naturalnego światła, przez jak najwięcej godzin każdego dnia – zupełnie inaczej niż niektórzy designerzy tworzący w stylu amerykańskim, lubujący się w sztucznym świetle i potrafiący ozdobić jedno wnętrze kilkoma lub nawet kilkunastoma lampami. Tak zaprojektowane pomieszczenie nie narzuca się swoim mieszkańcom, lecz tworzy dla nich przyjazne tło. Pod tym względem można myśleć o skandynawskich wnętrzach jako o płótnach, na których mieszkańcy malują sceny ze swojego życia (jeśli tylko wybaczycie nam to szumne porównanie).
Sielanka, prawda? I owszem, ale jak każdy niemal doskonały w swych założeniach projekt, styl skandynawski ma to do siebie, że różne jego odsłony bywają do siebie bardzo, bardzo podobne. Tak podobne, że mogą się w końcu znudzić i opatrzyć. A jaki jest najprostszy sposób na nudę we wnętrzu? Zastrzyk koloru, oczywiście!
Kolor w skandynawskim wnętrzu wcale nie zaburzy pieczołowicie kompletowanej aranżacji, a tylko ją podkreśli i ożywi. Szczególnie wówczas, gdy zastosowane zostaną wobec niego dokładnie te same zasady, co wobec reszty wyposażenia – szczególnie zaś te odnoszące się do prostoty i jasności. Radzimy celować w czyste, świetliste i jednolite kolory – przyciągające oko, choć nie oślepiająco jaskrawe. Wzory raczej nieskomplikowane, bez kwiecistych zawiłości i arabesek (świetnie sprawdzą się desenie utrzymane w stylu flat design – pisaliśmy o nim kilka miesięcy temu i od tego czasu wcale nie stracił na popularności!). Dobrze odnajdą się w takim wystroju również niektóre z wzorów inspirowanych folklorem, i to niekoniecznie sztuką ludów Północy.
Zaznaczmy przy okazji, że pewna niechęć do kolorów nie była obecna w skandynawskim wzornictwie od samego początku: przeciwnie, w latach 30. i później, gdy styl ten rodził się i powoli krzepł w swojej oryginalności, tworzący go designerzy wcale nie stronili od używania wesołych kolorów. Tak często spotykana w ostatnich latach “hiperneutralność” jest raczej wynikiem zderzenia mody na styl Północy z przybierającym na sile trendem minimalistycznym. A zatem kolorowe wnętrza skandynawskie to nie tyle innowacja, co raczej powrót do korzeni!
A czy Wam podoba się szlachetna prostota północnego wzornictwa ożywiona wesołymi kolorami? Czy może jednak wolicie coś bardziej ekstrawaganckiego i uważacie, że tego rodzaju funkcjonalny minimalizm to jednak niepotrzebne narzucanie sobie ograniczeń? Jak zwykle czekamy na Wasze komentarze!
Nisia
28 stycznia, 2015 at 17:50Mi się bardzo podoba. Te wzory są urocze, a dodatek zgaszonych kolorów do klasycznie skandynawskiego wnętrza tylko wyszedł mu na dobre.
Nie cierpię zbyt krzykliwych aranżacji, które zazwyczaj wydają mi się tandetne, a na pewno przytłaczają. W stylu skandynawskim najbardziej podoba mi się to, że jest naturalny. Zarówno kolory, jak i materiały są takie rustykalne, więc z łatwością mogę sobie wyobrazić, że są to wnętrza domku w lesie czy w jakimś innym odludnym miejscu.
Ewelina Krawczyk
29 stycznia, 2015 at 21:57Dziękujemy! Jesteśmy zagorzałymi fanami tradycyjnego stylu skandynawskiego, ale przy tym kochamy wszystkie (no, prawie wszystkie) nowe trendy, dlatego bardzo nam się podoba to, że można i mieć wyraźnie klasyczne miejsce, i być w zgodzie z najświeższą modą. Bo, jak wiadomo, w tym roku dobrze jest odważnie mieszać nowe ze starym :).